O piątej nad ranem Pierce wpada do mojej sypialni.
- Wstawaj. Eian zaraz będzie. - wskakuje na mnie i zabiera mi kołdrę.
Nie przywykłam do takiego wstawania, ale tym razem mogę się poświęcić.
Jeśli chcę być wolna, muszę to zrobić.
- No już. - leniwie zwlekam się z łóżka i zaczynam przebierać.
- Nie przejmuj się niczym. Wszystkim się zajmę sama. Nie będziesz
miała kłopotów z prawem, spoko. - kładzie mi rękę na ramieniu, a w lustrze
widzę jak się uśmiecha.
- Nie martwię się. Wiem, że dobrze to załatwisz. - odpieram i
rozczesuję włosy.
Kwadrans później Julia otrzymuje telefon od McNeely’ego i wychodzimy.
Staramy się jak najciszej opuścić budynek, ale jak zwykle zapominamy o tym, że
walizką na kółkach nie da się zjechać po schodach i robimy ogromny hałas. Na
szczęście Hudson i Benko mają tak głęboki sen, że tego nie słyszą. Wsiadamy do
auta chłopaka i odjeżdżamy.
- Będę chciała zatrzymać się na jakiejś stacji, aby kupić coś do
zjedzenia. - oznajmia na początku podróży moja towarzyszka, a ja tylko
przewracam oczami. Doskonale wiem jak ten postój się dla niego skończy.
- Spoko. Zatankuję w tym czasie samochód, bo zmierzamy do Filadelfii,
nie? - spogląda na mnie w lusterku wstecznym przez sekundę, a następnie
przenosi wzrok na Pierce.
- Dokładnie. Czeka nas sporo godzin drogi. - stwierdza i kładzie nogi
na deskę rozdzielczą.
Opieram głowę o boczną szybę i zamykam oczy. Jestem strasznie
zmęczona, bo do późna nie mogłam zasnąć. Ekscytacja? Strach? Nie wiem. Wiem
tylko tyle, że muszę mieć wiele sił, bo wiele się dziś wydarzy.
Budzę się i wyglądam za okno. Jedziemy przez jakiś ogromny las, a
warunki pogodowe średnio nam dopisują. Po Eianie widać już lekkie zmęczenie, za
to Julia w pełni sił śpiewa razem z radiem. Szalona.
- Za ile się gdzieś zatrzymamy? Zaczyna burczeć mi w brzuchu. -
zabieram głos po raz pierwszy od kiedy wyruszyliśmy.
- Za jakiś kwadrans będziemy na stacji. Nie jest ona zbyt wielka, więc
bądźcie czujne. Za pierwszym zakrętem musimy jechać sto metrów prosto i na lewo
będzie. - oznajmia i zwiększa prędkość.
Piękna, leśna szosa. Typowa dla typowych Fan Fiction, gdzie główny
bohater uprowadza główną bohaterkę i zakochują się w sobie i nagle cały świat
jest piękny. Jednak moje życie to nie głupawy FF, gdzie wszystko kończy się
idealnie. To czas, w którym muszę zawalczyć o siebie i swoją przyszłość.
Zajeżdżamy na stację.
Pierwszy punkt planu to jakby nic pójść do sklepu i kupić coś do
zjedzenia.
Wysiadam z auta i kieruję się do niewielkiego budynku, gdzie kupuję
sporo rzeczy. Gdy Pierce zasiądzie za kółkiem zatrzymamy się dopiero na
miejscu. Wszelkie postoje mogą nas zgubić, po tym co zaraz się wydarzy.
Wracam do pojazdu nieco zdenerwowana i wkładam zakupy na tylne
siedzenie. Julia zgodnie z obietnicą dopilnowała, by kluczyki pozostały w
stacyjce, a ja mogła spokojnie odjechać do drogi głównej, skąd i tak będę
wszystko widziała, a dzięki połączeniu jej telefonu ze zestawem głośnomówiącym
także słyszeć. Odpalam silnik i powoli kieruję się w umówione miejsce.
Zatrzymuję się, włączając światła awaryjne i daje jej znak ręką. Przesiadam się
na miejsce pasażera.
- Julia, co Ty robisz? - słyszę jego przejęty głos.
- To taka zabawa, kochanie. - odpowiada mu. - Lubisz zabawę w takich
nietypowych miejscach, co? - spogląda na niego, bawiąc się ostrzem scyzoryka,
który wczoraj wieczorem wykradła Jamesowi.
- No wiesz… Z Tobą… - zaczyna mówić, ale ta łapie go za szyję.
- Niestety nie dziś. - mocno przejeżdża po jego gardle ostrzem. -
Żegnaj McNeely. - mówi, odpalając zapałkę, którą po chwili rzuca na niego.
Rusza biegiem, wskakuje do samochodu i odjeżdża z piskiem opon. Słyszę
głośny huk, więc oglądam się za siebie. Punktem drugim było zabicie Eiana i
spalenie jego ciała, aby zamaskować przestępstwo, jednak wysadzenie w powietrze
stacji nie było celowe. A jednak, zbiorniki z gazem i benzyną wybuchy, a w
powietrzu zaczął unosić się gęsty, ciemny i duszący dym. Zamykam okna w
pojeździe i włączam klimatyzację. Ruszamy. Filadelfia to nasz wymarzony cel,
punkt trzeci.
Zaj**ały McNeely'ego!!! O ja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i czekam czy uda im się ta droga ;)