Budzę się około 7 rano. Spałam niecałe trzy godziny. Siadam na łóżku i
przeczesuję włosy. Wstaję, ziewając i ruszam do łazienki. Zimny prysznic nieco
mnie rozbudza, więc idę coś zjeść. W "kuchni" spotykam Julię.
- Dobrze, że już wstałaś. Kawy? - mówi, zaparzając sobie napój.
- Chętnie. - odpieram i wyciągam z lodówki bułkę z przedwczoraj. -
Przyda się zrobić zakupy i załatwić jakiś tort dla Jamesa. - stwierdzam,
wyjmując także brzoskwiniowy jogurt.
- Racja. Poproszę Eiana, podrzuci nas do sklepu. - odpiera i podaje mi
kubek z parującą cieczą. - Fajnie, że tu jesteś. W końcu mam kogoś z kim mogę
pogadać o paznokciach, sukienkach... Wszystkim. - dodaje, uśmiechając się do
mnie.
- To miłe. Cieszę się, że mogę być twoją przyjaciółką. - obejmuję ją
lekko, gdy do pomieszczenia wchodzi Brennan. Tylko on i James mieszkają z nami
w tym "apartamencie". Eian ma własny dom, a Alex i Savannah mieszkają
w rodzinnym domu dziewczyny.
- Hej. Macie pomysł co z tym przyjęciem niespodzianką? - pyta, biorąc
kawę dla siebie i Brandona.
- Kupimy tort i zrobimy jakieś przekąski. Mir umie bardzo dobrze
gotować. - rzuca Julia, wskakując na blat.
- Świetnie. Ja załatwię prezent. - odpowiada i stawia na tacy także
sałatkę, przygotowaną wczoraj przez matkę Alexa. - Widzimy się później. -
wychodzi, a my znów zaczynamy nasze babskie pogaduszki.
O 10 przyjeżdża po nas Eian. Pierce cmoka go w policzek na powitanie i
zajmuje miejsce obok niego. Ja siadam z tyłu i uważnie się im przyglądam.
Chłopak chyba nie jest do końca świadomy skąd nagle się pojawiłyśmy u Brandona.
- Będę miała jeszcze jedną prośbę. Za dwa tygodnie moja mama ma
urodziny. Pojechałbyś ze mną do niej? To dla mnie wiele znaczy. Obiecuję, że
będę grzeczna i nie zniknę Ci. - pyta go Julia, bawiąc się pasemkiem włosów.
Jej urokowi nikt się nie oprze.
- Zgoda. Ufam Ci. - całuje ją krótko w usta.
Po chwili jesteśmy już pod sklepem. Bierzemy wózek zakupowy i
wchodzimy na salę. Mijamy kolejne działy, a w koszyku znajduje się coraz wiecej
produktów. Wszystko na koszt Brennana. W drodze powrotnej zahaczamy o cukiernię
i kupujemy tort. Nie za duży, ale taki, by każdy dostał kawałek. Gdy wracamy
jest już koło 3. Nie zostało nam wiele czasu, więc od razu zabieramy się do
przygotowań.
One coś knują...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i czekam na next.