poniedziałek, 10 kwietnia 2017

3

Budzę się około 7 rano. Spałam niecałe trzy godziny. Siadam na łóżku i przeczesuję włosy. Wstaję, ziewając i ruszam do łazienki. Zimny prysznic nieco mnie rozbudza, więc idę coś zjeść. W "kuchni" spotykam Julię.
- Dobrze, że już wstałaś. Kawy? - mówi, zaparzając sobie napój.
- Chętnie. - odpieram i wyciągam z lodówki bułkę z przedwczoraj. - Przyda się zrobić zakupy i załatwić jakiś tort dla Jamesa. - stwierdzam, wyjmując także brzoskwiniowy jogurt.
- Racja. Poproszę Eiana, podrzuci nas do sklepu. - odpiera i podaje mi kubek z parującą cieczą. - Fajnie, że tu jesteś. W końcu mam kogoś z kim mogę pogadać o paznokciach, sukienkach... Wszystkim. - dodaje, uśmiechając się do mnie.
- To miłe. Cieszę się, że mogę być twoją przyjaciółką. - obejmuję ją lekko, gdy do pomieszczenia wchodzi Brennan. Tylko on i James mieszkają z nami w tym "apartamencie". Eian ma własny dom, a Alex i Savannah mieszkają w rodzinnym domu dziewczyny.
- Hej. Macie pomysł co z tym przyjęciem niespodzianką? - pyta, biorąc kawę dla siebie i Brandona.
- Kupimy tort i zrobimy jakieś przekąski. Mir umie bardzo dobrze gotować. - rzuca Julia, wskakując na blat.
- Świetnie. Ja załatwię prezent. - odpowiada i stawia na tacy także sałatkę, przygotowaną wczoraj przez matkę Alexa. - Widzimy się później. - wychodzi, a my znów zaczynamy nasze babskie pogaduszki.

O 10 przyjeżdża po nas Eian. Pierce cmoka go w policzek na powitanie i zajmuje miejsce obok niego. Ja siadam z tyłu i uważnie się im przyglądam. Chłopak chyba nie jest do końca świadomy skąd nagle się pojawiłyśmy u Brandona.
- Będę miała jeszcze jedną prośbę. Za dwa tygodnie moja mama ma urodziny. Pojechałbyś ze mną do niej? To dla mnie wiele znaczy. Obiecuję, że będę grzeczna i nie zniknę Ci. - pyta go Julia, bawiąc się pasemkiem włosów. Jej urokowi nikt się nie oprze.
- Zgoda. Ufam Ci. - całuje ją krótko w usta.
Po chwili jesteśmy już pod sklepem. Bierzemy wózek zakupowy i wchodzimy na salę. Mijamy kolejne działy, a w koszyku znajduje się coraz wiecej produktów. Wszystko na koszt Brennana. W drodze powrotnej zahaczamy o cukiernię i kupujemy tort. Nie za duży, ale taki, by każdy dostał kawałek. Gdy wracamy jest już koło 3. Nie zostało nam wiele czasu, więc od razu zabieramy się do przygotowań.

1 komentarz: