Gdyby ktokolwiek mi powiedział, że znajdę się w takiej sytuacji, na
pewno byłabym bardziej ostrożna. Wczoraj po ostrej kłótni z Pierce, byłam tak
zdenerwowana, że w napadzie złości, oberwało się Brennanowi. Niby nie miał mi
tego za złe, a jednak. Tak bardzo chciałabym zapomnieć o tym co mi zrobił, o
jego raniących słowach, o tym wszystkim. Tak bardzo chciałabym być znów wolna,
wrócić do dawnego życia… Ale czas do naszego wyjazdu mija naprawdę powoli, że
zaczynam już tracić nadzieję na jego powodzenie. Chociaż… To jedyna szansa, by
uwolnić się od tego oszusta, nie być już jego kolejną zabawką jak inne.
Wieczór przed wrzucamy najpotrzebniejsze rzeczy do walizki Pierce. Nie
wnikam skąd ją ma, po prostu robię to co każe. Julia ma obmyślony plan i
głęboko wierzy, że wszystko się uda.
- To chyba wszystko. - stwierdza i zamyka bagaż.
Siadamy obok siebie i patrzymy w milczeniu, gdy nagle rozlega się
głośne pukanie do drzwi.
- Dziewczyny! - woła szef, naciskając na klamkę.
- Tak? - odpiera czarnowłosa, chowając torbę pod łóżko.
- Mam do Was sprawę. A właściwie do Mirandy. - oznajmia, wchodząc do
pokoju. Jak zwykle wygląda perfekcyjnie. - Eian wspominał coś o waszym
wyjeździe na urodziny twojej mamy, nie? - spogląda na Pierce, która, jakby wcale
nie interesowała się tematem, ogląda swoje paznokcie. - Mir, słuchaj się jej i
pod żadnym pozorem nie próbuj uciekać. Wiedz, że i tak tu wrócisz. - dodaje i
siada przy toaletce. - A teraz przechodząc do sedna, wiem, że widziałaś mnie z
Brennanem. Piśnij komukolwiek słówko, a pożegnasz się z życiem. Jasne? - cedzi
przez zęby, obracając w ręce szczotkę do włosów. - Jasne? - powtarza, nie
otrzymując ode mnie odpowiedzi.
Przytakuję tylko, ciężko przełykając ślinę. Słuchać Julii i nie uciec?
Przecież to się wyklucza.
Wstaję z miejsca, uśmiecham się do nich sztucznie i wychodzę, po to,
by poudawać, że sprzątam. James nie może mieć żadnych podejrzeń co do nas i wyjazdu.
- Miranda, mam prośbę. - Alex nagle zjawia się w biurze szefa,
przestraszając mnie.
- Alex? Nie strasz mnie tak. - biorę głęboki wdech, próbując się
uspokoić. - O co chodzi? - pytam, odkładając na bok ścierkę do kurzu.
- Nie mam pomysłu jak oświadczyć się Savannah. - zdradza, siadając w
fotelu Jamesa. - Pomyślałem, że skoro jesteś dziewczyną, taką delikatną, ale i
odważną zarazem, to mi pomożesz. Więc jak? Mogę na Ciebie liczyć? - spogląda na
mnie błagalnym wzrokiem, roztapiając moje serce. Hudson to prawdziwa
szczęściara, że go ma.
- Wiesz, jutro wyjeżdżam z Julią na trochę, ale mogę coś podpowiedzieć.
Nie wiem co lubi, ale może jakaś romantyczna kolacja? Albo wielkie przyjęcie w
kasynie? - rzucam kilka propozycji, takich jakich sama bym oczekiwała od
takiego chłopaka. - Cokolwiek przygotujesz, myślę, że się jej spodoba. Grunt,
że ją kochasz, a ona kocha Ciebie. To podstawa każdego związku. - kończę swój
monolog.
- Dzięki. - Flagstad uśmiecha się do mnie i rusza do drzwi.
- I najważniejsze, niczym się nie przejmuj, nie stresuj. Niech to
będzie takie realne, nie na pokaz. - wołam za nim i wracam do pracy.
Gdy kończę jest już dość późno, więc biorę szybki prysznic i kładę się
spać, bo wyjeżdżamy z samego rana, jak tylko zaświta.
Miranda jest bardzo słodziutka. Z tym to Lex miał rację.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next.